- Chcemy w tym spektaklu wykonać też niemożliwe. Zrozumieć i choć trochę polubić to nasze piekiełko, mimo że coraz bardziej uwiera nas słowo "wysłuchać". Dochodzi do tego, że z oficjalnego okienka rzucane jest już ratunkowe koło, hasło "spór tak, wojna nie" - mówi Henryk Talar, reżyser "Zemsty" w Teatrze im. Węgierki w Białymstoku.
Jakie założenia przyświecały Panu przy tworzeniu białostockiej "Zemsty"? - Dużo uwagi poświęciliśmy pierwszej wersji "Zemsty", kiedy główne postaci to Baron, Kiełbik, Rublowa, Papkiewicz itd. Kiedy miała to być "komedia współczesna o wymowie artystycznej" (A. Fredro 1830 rok). W 1828 roku Zofia Skarbkowa wniosła Fredrze w posagu połowę zamku w Odrzykoniu. Wtedy, przeglądając dawne akta, Fredro zapoznał się z burzliwą historią tego miejsca. Współwłaściciele, sąsiedzi Skotnicki i Firlej kłócili się, procesowali, bili o wszystko. Drobna rzecz - małżeństwo wojewodzica Piotra Firleja i kasztelanki Zofii Skotnickiej zamieniło bójkę w sielankę. I tak śledząc kolejne wersje tej komedii, próbujemy zrozumieć - dlaczego? Dlaczego, tak nie do rozerwania jest ta "przyfastrygowana" od wieków do naszej codzienności przyjemność upokarzania bliźniego. A przecież pamiętamy i wiemy, stale powtarzamy, że prymitywna głupota, zacietrzewienie to naj