Biblią antyfeminizmu jest chyba nadal "Płeć i charakter" Ottona Weiningera, wydana w 1903 r.; taki Strindberg uwielbiał autora owej książki za to, że głośno nazywał sprawy po imieniu, wyłamując się ze zmowy, która zmierzała do ukrywania oczywistości. Oczywistością tą była niższość kobiety. Weininger uważał, że element boski w człowieku - to męskość, ziemski zaś -kobiecość. By osiągnąć doskonałość, mężczyzna musi zwalczyć w sobie żywioł kobiecy, który się podstępnie panoszy także w jego naturze. Weininger uznał w pewnej chwili, że tego stanu nie osiągnie, a ponieważ żyć z kobietą w środku nie warto - w wieku dwudziestu trzech lat zastrzelił się (w specjalnie wynajętym na tę okazję pokoju, w którym zmarł Beethoven, najczyściej męski z mężczyzn). Autor "Płci i charakteru" przegrał więc osobiście, lecz zapewne nie zniweczyło to jego wiary w możność przeanielenia mężczyzny jako takiego. Fredro nie miał w sobie
Tytuł oryginalny
Fredro po fredrowsku
Źródło:
Materiał nadesłany
Przegląd Powszechny nr 7-8/2006