Kiedy przed laty aktor Teatru Ósmego Dnia z Poznania Marcin Kęszycki zaliczał egzamin eksternistyczny, musiał przed ministerialną komisją pod przewodem docenta - aktora Michała Pawlickiego odegrać "scenę z Fredry" - ponieważ umiejętność tę musi posiadać każdy polski aktor z dyplomem. Egzaminu nie zdał, zaproponował bowiem komisji nieco odmienną od klasycznych wzorów interpretację tekstu słynnego rodzimego dramaturga. Był to - jak plotkowano wówczas - rodzaj "Fredry z podłogi" - to znaczy pełen ekspresji (tak charakterystycznej dla poetyki "ósemek"), rozumiany współcześnie, a największym grzechem Kęszyckiego był zupełny brak szacunku dla średniówek i klauzuli, o których winien pamiętać każdy polski aktor z dyplomem. Tak było przed laty. Dzisiaj taki (odmienny) rodzaj spojrzenia na tekst zapisany u Fredry proponuje na scenie tarnowskiego teatru RAFAŁ MACIĄG, średniego pokolenia reżyser z Krakowa. "Wie
Tytuł oryginalny
Fredro, ale inaczej
Źródło:
Materiał nadesłany
Czas Krakowski nr 7