Rocznicowa data okrągła, więc Żeromskiego rozdziobują nam adaptatorzy. Andrzej Szczypiorski za swe filmowe wycinanki dostał już należne cięgi, nie uląkł się konkurencji teatr, a Jan Machulski zabrał się do pracy nad "Ludźmi bezdomnymi" z założeniem, co z pozoru bardziej było karkołomne. Konwencja, do jakiej przyzwyczaił swych widzów Teatr Ochoty wykluczała a priori chęć, by powieść ukazać na scenie w całym bogactwie jej barw. Machulscy prowadzą teatr jawnie dydaktyczny, nie o wierność literze tekstu im zatem idzie, lecz o wykorzystanie określonych wątków opowieści o Judymie, które pozwoliłyby skroić prolog do współczesnej dyskusji o granicy bezkompromisowości człowieczej. Prolog ten z Żeromskiego Machulski wykroił, co więcej - potrafił zasygnalizować w nim wiele z myśli sławnego pierwowzoru, karkołomny zatem zamysł, iżby z arcydzieła zrobić "bryk" Jakoś się sprawdził. Czy warto zatem łamać ręce, te całe partie mięsistej, n
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Wieczorny, nr 261