Przesłanie staje się do bólu czytelne i, stwierdzam to z dużą przykrością, trąci banałem - o spektaklu "Obłomow" w reż. Alvisa Hermanisa prezentowanym na Krakowskich Reminiscencji Teatralnych pisze Karolina Matuszewska z Nowej Siły Krytycznej.
O tym, jak trudno jest uczynić postacią sceniczną bohatera, który nie podejmuje działania, mało mówi i nie wchodzi w bliższe relacje z otoczeniem już dawno przekonał nas Pirandello, a za nim Różewicz. Teraz Alvis Hermanis na własnym przykładzie pokazuje, jak łatwo próby podobnego unaocznienia mogą zakończyć się niepowodzeniem. W starym i zniszczonym wnętrzu pokoju, które już dawno nie widziało szczotki do kurzu, na rozklekotanej sofie pokłada się Ilja Iljicz Obłomow. Jego położenia nie da się określić inaczej, ponieważ przyjęta przez niego naturalna pozycja życiowa ma zdecydowanie charakter horyzontalny. Trudno tego dorodnego mężczyznę w sile wieku zmusić do samodzielnego wykonania dodatkowych ruchów, o podniesieniu się z łóżka i wyjściu z domu już nie wspominając. Nie jest w stanie nawet założyć sobie skarpetki czy podnieść nogę bez pomocy rąk. Jego jedynym towarzyszem jest stary i zrzędliwy, choć wierny sługa Zachar oraz c