"Tartak" w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Recenzja Joanny Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.
"Zamiar był ambitny: nie prosta adaptacja powieści, ale stworzenie scenicznego świata, rodzaju laboratorium, poprzez które twórcy będą mogli dotknąć rzeczywistości i wyrazić swój do niej stosunek. Rezultat jest jednak niezbyt przekonujący Tartak to kilka zaskoczeń. Zaskoczenie pierwsze - scenografia Pierwsze - scenografia. Ani śladu tradycyjnej sceny: na środku pomieszczenia stoi ogromne pudło (z poziomymi, zakratowanymi prześwitami), wokół niego biegnie rząd ławek. Widzowie zaglądają przez prześwity do środka. Podział na scenę i widownię jest jeszcze ostrzejszy niż w tradycyjnym teatrze. Można tylko podglądać to, co dzieje się w pomieszczeniu, a aktorzy, choć na wyciągnięcie ręki od widzów, są od nich odgrodzeni ścianami. Ścianami obory, na pierwszy rzut oka hiperrealistycznej. Wnętrze pudła-sceny wyklejone jest fotografiami z dużym rastrem przedstawiającymi ową oborę. Zaśmiecona podłoga, osypujące się ściany, zdezelowany