- Po włosku "Polvere" jest czymś, co się rozprasza w powietrzu, ale też końcem wszystkiego. Myślałem o tym, w co obrócił się Grotowski na górze w Indiach. O jego kremacji, rozsypaniu jego prochów. O tym, z czego powstajemy. Metafizyka dzieła Grotowskiego zawiera rozpacz wynikającą z wielkiej tęsknoty za kimś, kto na nas czeka, a po kim nie ma śladu - fotograf Maurizio Buscarino opowiada o swojej wystawie "Proch. Apocalypsis cum Figuris".
Magda Podsiadły: We Wrocławiu prezentowana jest Pana wystawa dokumentująca spektakl "Apocalypsis cum Figuris" Teatru Laboratorium w Mediolanie roku 1979 [na zdjęciu]. Uwagę przykuwają sceniczne portrety aktorów, ich spojrzenia, oczy. Odnoszę wrażenie, że obnaża Pan aktora grającego postać, szukając w nim pozascenicznego człowieczeństwa, autentycznej osobowości. Maurizio Buscarino: Moje studia związane były z antropologią, usiłuję więc w teatrze dotrzeć do człowieka poprzez obserwację roli, postaci, bohatera. Szukam jedności, która wyraża się w masce. Po łacinie maska to "persone", czyli osoba, czyli to wszystko, co zawiera ta osoba, a zarazem jej role, które gra nie tylko w teatrze. Pociąga mnie to, co nazywamy indywiduum. Być może jedyną możliwością kontaktu z jego tajemnicą jest spojrzenie. Kiedy narodził się w Panu fotograf teatralny? W Teatrze Kieszonkowym (Tascabile) w Bergamo. Byłem zaangażowanym politycznie studentem, o teat