ALEŻ ja mam pecha! Po "Burzy" Szekspira, która była nie do opisania, z rozpaczy zajęłam się opisywaniem publiczności. I wobec tego w kolejnej recenzji nie mogę popełniać tautologii. A szkoda, bowiem nad rzędami w teatrze Kameralnym unosił się stokrotnie silniejszy, niż przy placu św. Ducha, zapach perfum, a i w rzędach było ciekawiej. Ale sza! Premiera Starego Teatru przebiła premierę w Teatrze im. Słowackiego jeszcze jednym faktem. O ile w trakcie "Burzy" duch Williama Szekspira prawdopodobnie wył w zaświatach, a resztki kości tłukły się w grobie, o tyle na "Fortynbrasie" który się upił, pojawił się prawdziwy autor sztuki Janusz {#os#14173}Głowacki{/#} - prosto ze szczytów Manhattanu. W pozostałych szczegółach oba przedstawienia wykazywały duże zbieżności. Jedno i drugie rozpoczynało się burzą. W Słowackim miała ona charakter morski i okręty z sufitu zjeżdżały widzom na głowy, w Kameralnym wichry szalały znacznie
Tytuł oryginalny
"Fortynbras się upił"
Źródło:
Materiał nadesłany
Echo Krakowa nr 227