Nad warszawskim Teatrem Dramatycznym zbierają się chmury. Nie nad nim jednym zresztą. Zewsząd słyszymy, że w czasach wolności nic nam po kulturze. W nos się nam śmieją publicyści, którzy nie sprzeciwiali się poprzedniej władzy, a dziś powiadają ustami Zygmunta Kałużyńskiego w "Polityce", że cała ta nasza wolność jest również wyswobodzeniem się od kultury i od wątpienia. Ścierają się więc dziś racje tych, co służbowymi samochodami zajeżdżają na premierę, z gniewem tych którzy oblegają plac Defilad i handlują czym popadnie. Ci ostatni zaś mogą spytać, co przyjdzie im stąd, że w salonach Teatru Dramatycznego na kilku tysiącach bezcennych metrów kwadratowych Maciej Prus przygotuje spektakl takiej powiedzmy "Nie-Boskiej komedii" Krasińskiego. Spektakl, którego niedawna premiera, - powiedzmy to dobitnie - była śmiertelnie nudna, najfatalniej przez wszystkich protagonistów zagrana, rozegrana w niemodnych, źle oświ
Tytuł oryginalny
Format programu
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Solidarność nr 5