EN

26.01.1961 Wersja do druku

Fleurs po polsku

TO już drugi polski debiut autorski w tym sezonie, który w dziwny sposób przypo­mina odgrzewaną ze smacz­kiem ubiegłowieczną komedię zabawnej spółki autorskiej: Fleurs et Caillavet. Tyle, że z polskimi przyprawami. Myślę o "Przedszkolu miłości" i wystawionej ostatnio na scenie Ateneum komedii Ireneusza Iredyńskiego "Męczeństwo z przy­miarką". Omawiając "Przedszkole" by­łem zdenerwowany błahością tematu i brakiem farsowego za­cięcia debiutującego polskiego Fleursa. Po zobaczeniu "Mę­czeństwa" doszedłem do prze­konania, że zapanowała u nas widocznie moda na śmieszne i bezpretensjonalne błahostki, ba­wiące bardziej aktorów i reży­sera, niż widzów. Może to i do­brze, że zamiast złych sztuk "problemowych" bierze się na warsztat sceniczny lekkie, pul­sujące młodzieńczym humorem i brakiem odpowiedzialności farsetki? W każdym razie wyszedłem z Ateneum szczerze rozba­wiony. Ta "flipiada" z bły­skotliwym dialogiem i dobrze zarysowany

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Fleurs po polsku

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Ludowy nr 23

Autor:

Roman W.Kołodziejczyk

Data:

26.01.1961

Realizacje repertuarowe