EN

8.03.2023, 10:21 Wersja do druku

Flesz taneczny. Od rozmów o ekosystemie teatralnym po praktyczne pokazy współpracy artystycznej

Najważniejszym wydarzeniem lutego na warszawskim rynku tańca nie były premiery, pokazy ani warsztaty, lecz zainicjowana przez Komunę Warszawa debata o ekosystemie teatralnym z udziałem przedstawicieli miasta, która dała iskrę nadziei w sprawie powstania Centrum Choreograficznego. Powrót do tych rozmów o domu dla tańca to trudna sprawa, bo środowisko taneczne jest już zmęczone dekadami zabiegania o ustabilizowane warunki rozwoju swojej dyscypliny. Pisze Sandra Wilk ze Strony Tańca.

fot. WILK

Debata „Po co tyle teatrów w Warszawie albo porozmawiajmy o ekosystemie sztuk performatywnych” (Komuna Warszawa, 20.02) miała na celu analizę polityki kulturalnej miasta i przyjętej przez nie strategii finansowego oraz infrastrukturalnego wsparcia warszawskich twórców niezależnych. Przerodziła się jednak w dyskusję o tym, czy miasto wesprze koncepcję stabilnego istnienia domów produkcyjnych i czy wreszcie powstanie Centrum Choreograficzne w Warszawie. Zgromadzeni na spotkaniu przedstawiciele tańca, wykorzystując obecność Aldony Machnowskiej-Góry – zastępczyni Prezydenta m.st. Warszawy i Artura Jóźwika – dyrektora Biura Kultury m.st. Warszawy, nie chcieli rozmawiać o tym, czy takie centrum jest potrzebne, tylko o tym, jakie powinny być jego założenia i struktura, a przede wszystkim wciąż zadawało pytania o odpowiedni lokal (wśród panelistów i panelistek taniec reprezentowała Joanna Szymajda). Przyniosło to niemały efekt, bo w dyskusji ze strony przedstawicieli władz padło kluczowe, choć nierozwinięte szerzej zdanie, że miasto w rozmowach o sytuacji środowiska tańca współczesnego bierze pod uwagę lokal, który opuści Muzeum Sztuki Nowoczesnej po przeprowadzce do nowego budynku na pl. Defilad (obecnie w budowie)…

Podczas debaty pojawiało się wiele wątków, m.in. te o nawiązywaniu współpracy „bezdomnego” środowiska tancerek i tancerzy z instytucjonalnymi stołecznymi teatrami; jest ich aż 17, co tworzy monopol teatrów dramatycznych, który trudno jest przełamać artystkom i artystom niezależnym bez dedykowanych im scen. Sęk w tym, że takie współprace mają miejsce od dawna (inną sprawą jest to, że często są niewystarczające, okazjonalne i nietrwałe – przyp.). Regularnie powstają też projekty łączące doświadczenia artystów z różnych obszarów czy stylów tanecznych. Jednak bez stabilnych finansowo miejsc, w sposób repertuarowy wystawiający choreografie, taniec ma utrudnione możliwości dynamicznego rozwoju.

Przykładami takiej współpracy może być np. B'cause Dance Company, który nowy sezon artystyczny rozpoczął pokazem pracy „Nie_me słowa” w STUDIO teatrgaleria, z którym zespół pod wodzą choreografa Bartka Woszczyńskiego będzie kontynuować współpracę przez najbliższe trzy lata (4.02). „Nie_me słowa” inspirowane jest najważniejszymi listami w dziejach ludzkości (m.in. Mahatmy Gandhiego czy zabójcy Johna Lennona). W choreografii, która miała na celu zabranie widza w intymny, emocjonalny świat autorów wybranych listów, zatańczyli Agata Dulęba, Mateusz Krzysiak, Vita Vaskiv i gościnnie Robert Tondera.

Innym wydarzeniem otwierającym się na nowe obszary był także pokaz work in progress „ATSU” Magdaleny Wójcik i Stefano Otoyo, który odbył się w Centrum Teatru i Tańca Zawirowania (7.02). Ten spektakl (premierę zaplanowano na marzec br.) powstaje z etiudy o tym samym tytule, który widzowie mogli zobaczyć na Warszawskim Konkursie Choreograficznym 2022 i przyznali mu na nim nagrodę publiczności. Podczas spotkania po pokazie artyści inspirujący się japońskim masażem shiatsu, gdzie operator masując drugą osobę wykonuje nad nią swoistą choreografię przyjmującą formę ceremonii, chętnie dzielili się nie tylko swoimi refleksjami, przemyśleniami i koncepcją, ale i słuchali uwag widzów próbując wspólnie z nimi wypracować kompromisy do konkretnych, dyskutowanych scen. Ten wieczór był modelowym przykładem sensu pokazów work in progress, czyli pokazów pracy w toku – opierał się na wzajemnej wymianie, starciu zamysłu twórczego i wykonania z realnym odbiorem, pierwszym spojrzeniem zewnętrznym. Co ważne Wójcik i Otoyo zaczęli prowadzić warsztaty w Warszawie oraz pracować z tzw. grupą projektową Akademii Tańca Zawirowania.

Także Fundacja Artystyczna Perform stara się stawiać na współpracę różnych środowisk twórczych - organizując cykl warsztatowy kontakt improwizacji „Laboratoria ruchowe” (12.02 i 26.02) z Filipem Szatarskim (taniec) i Kasią Tekielską (muzyka). A pomiędzy tymi spotkaniami zaprosiła widzów na kolejną edycję swojego cyfrowego projektu filmowego, w którym można oglądać krótkie i średnie metraże taneczne z całego świata zebrane wokół wiodącego tematu. CST Kino Tańca Online, vol 2: Inicjacje (16.02–19.02) poświęcono momentom dojrzewania i definiowania siebie. Jak pisze kuratorka tego programu, Regina Lissowska-Postaremczak: „Filmy, które znalazły się w tym programie eksplorują napięcie między poczuciem osobistej autonomii, a potrzebą przynależności do społeczności, jakkolwiek kulturowo definiowanej. Stawiają pytania o tożsamość i tradycje w szerszym społeczno-kulturowym ujęciu. W centrum zainteresowania twórców znalazły się także pojęcia męskości i kobiecości, które z jednej strony opisują ciało w wymiarze symbolicznym, z drugiej jednak bywają źródłem traumatyzujących definicji i praktyk”.

Pokazano w związku z tym bardzo ciekawy, nakręcony w Zimbabwe, „Making Men” (reż. Antoine Panier, chor. Harold George) – film o czterech bohaterach w trakcie ich inicjacji w dorosłość i „This Is Us” (reż. Luca Silvestrini, Alice Underwood), który powstał z udziałem wykluczonych społecznie młodych ludzi – ta praca opowiadała o poczuciu własnej tożsamości oraz o wpływie komunikacji cyfrowej i dystansie społecznym na nasze życia. Ponadto w zestawie znalazły się: „Home” (reż. Larkin Poynton, Chris Martin, Andrew Ellis, Ben Stamper) – obraz o stracie i odzyskiwaniu poczucia bezpieczeństwa; „Fresh oranges into the ocean” (reż. Silvia Giordano, Nuanda Sheridan) o marzeniach trójki młodych dziewczyn; „Contrapeso” (reż. Kati Kallio), gdzie pojawił się magiczny talizman zabierający w wewnętrzną podróż bohatera niezadowolonego ze swojego życia. Ciekawostką był film „Silk, Paper and Bruises” w reż. Gabrielli Engdahl – eksperymentalny krótki metraż taneczny z udziałem lalek Barbie.

Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina zaprosił na „Wieczór tańca współczesnego. 50 lat specjalności pedagogika baletowa” (12.02), podczas którego wystąpili studenci Wydziału Tańca oraz zaproszeni goście, tj. uczniowie Niepublicznej Szkoły Sztuki Tańca w Białymstoku.

A kilka dni później Centrum Teatru i Tańca Zawirowania po entuzjastycznym przyjęciu przez widzów spektakli „One hundred falls” Ilony Gumowskiej i „Don’t Move” Jakuba Mędrzyckiego zorganizowało ponowny wieczór z tymi pokazami (18.02).

„Najnowsza, premierowa praca Jakuba Mędrzyckiego silnie wpisuje się w nurt choreografii protestu, bo tancerz w swoim „Don’t Move” chce zwrócić naszą uwagę na obecny stan wolności artystycznej, wolności ekspresji, wolności wyrażania siebie i swoich poglądów przez sztukę. „Krzycząc” o zagrożeniu tych wolności w Europie powołuje się przy tym na raport Freemuse – międzynarodowej organizacji monitorującej wolność artystyczną: »W 2021 roku zabito rekordową liczbę 39 artystów, a ponad 500 artystów poniosło konsekwencje prawne za kwestionowanie władz, osób publicznych oraz wartości religijnych czy tradycyjnych«. W spektaklu Mędrzyckiego nie pada ani jedno słowo, ale krzyk słychać od pierwszej sekundy, bo praca i cały proces twórczy rozpoczyna się tutaj od ciała zamkniętego w plastikowym worku do przechowywania zwłok. (...) Tancerz wpierw bada ile i jakie ruchy może wykonać w pośmiertnym worku (jest w nim ciasno i brakuje powietrza), a następnie wydostaje się z niego. Uwolniony z ograniczeń powoli zaczyna „otwierać” swój ruch, od przytulania szeleszczącej materii, przez chodzenie z nią po scenie, troskliwe noszenie na rękach, aż wreszcie po kręcenie materiałem, niczym flagą, nad głową. Ostatnia, bardzo długa scena rozgrywa się już bez żadnych więzów – w niej Jakub Mędrzycki stoi w czerwonym snopie światła, obraca się i unosi swe ręce do góry. W proteście i nawoływaniu do pokoju” [fragment recenzji „Energia upadku, energia protestu”, Strona Tańca].

Dzień później (19.02) CTiT Zawirowania wystawił jeden z ostatnich przebojów Teatru Tańca Zawirowania, czyli „Opowiedz nam o przyszłości” oparte na fragmentach „Solaris” Stanisława Lema. Spektakl zagrany został w wykonaniu Anny Banasik i Michała Adama Górala.

A na zakończenie miesiąca, w pierwszą rocznicę wybuchu wojny w Ukrainie (24.02), U-jazdowski zaprosił warszawską publiczność na ukraiński performance Olgi Drozd pt. „Lubię! Wybacz! Dziękuję!” (»Люблю! Пробач! Дякую!«) na pl. Zamkowym, który był podziękowaniem dla wszystkich Polaków za udzielanie schronienia i pomocy Ukraińcom od pierwszych dni zbrojnej inwazji Rosji na ich kraj.

Drozd tak pisze o swojej pracy: Uważa się, że wyrazy „lubię”, „wybacz”, „dziękuję” są najmocniejszymi słowami ludzkości. Skupiska cząsteczek wody, które otrzymują wibracje dźwiękowe tych słów, są najsilniejsze i tworzą niesamowicie zrównoważone struktury geometryczne. Tak samo nasze relacje i interakcje powinny być harmonijne i silne. Szczerze życzę Polakom i Ukraińcom wzmocnienia współpracy opartej na miłości, zrozumieniu, wdzięczności, akceptacji błędów przeszłości oraz przebaczeniu.

Jakby na podkreślenie tych słów performerka wystąpiła tuż po deszczu, gdy w powietrzu trwała jeszcze silna wilgoć… Premiera „Lubię! Wybacz! Dziękuję!” odbyła się w 2020 roku w Sławutyczu – najmłodszym mieście Ukrainy, zbudowanym dla likwidatorów katastrofy w Czarnobylu oraz ich rodzin.

Źródło:

Materiał nadesłany
Strona Tańca
Link do źródła

Autor:

Sandra Wilk

Wątki tematyczne