EN

17.10.1985 Wersja do druku

Flamandowie tańczą tak...

Długo jakoś nie mogłem wybrać się na tego "Brela". A czytałem i słyszałem o tym spektaklu same pochwały. W końcu poszedłem, by na własne oczy i uszy przeko­nać się, że chwalący nic a nic nie przesadzili. "Brel" ma kilka atutów, które jednają mu publiczność. Mała salka zapewnia coś, co w przy­padku podobnych imprez jest niezwykle ważne: nastrój. To nie teatr mający rzu­cać na kolana, ale występ typu kabaretowo-piwnicznego, gdzie widzowie wchodzą w bliski kontakt z aktorami: mają ich na odległość wy­ciągniętej ręki, mogą współprzeżywać te śpiewane mini-dramaty i brawurowe scenki. Atutem drugim, kto wie czy nie najważniejszym, są wyko­nawcy. Gwiazdą jest Michał {#os#21}Bajor{/#}, perfekcyjny warszta­towo i równocześnie bardzo dorosły, bardzo gorzki w po­dawaniu sceptycznych i mocno pesymistycznych point. Drugą gwiazdą okaza­ła się Agnieszka {#os#7}Fatyga{/#}: ekspresyjna, bliższa Brech­towi niż Brelowi, który jest dla niej

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Flamandowie tańczą tak...

Źródło:

Materiał nadesłany

Szpilki Nr 42

Autor:

?

Data:

17.10.1985

Realizacje repertuarowe