O sztuce Durrenmatta "Fizycy" pisałam na krótko przed jej premierą w "Ognisku Polskim" w Londynie. Pisałam na podstawie oglądanych w ciągu ostatnich lat przedstawień w londyńskim teatrze "Aldwych" w reżyserii Peter Brooka i w warszawskim Teatrze Dramatycznym w inscenizacji Ludwika Rene. Wszystko co mogłam powiedzieć o samej sztuce, o jej olśniewającej teatralności, o wstrząsającym grozą problemie dzisiejszych czasów, o pełnej napięcia i nieoczekiwanych rozwiązań akcji - powiedziałam w poprzednim omówieniu. Londyńskie przedstawienie w polskim teatrze spełnia wszystkie obietnice, jakie sama sztuka zapowiada. Przede wszystkim po raz już nie wtóry, a trzeci uświadomiło mi ono jeszcze wyraziściej wartość tego utworu scenicznego, wagę jego moralnego problemu, a przy tym atrakcyjność i dowcip z jakimi został skonstruowany. Napisać komedię, czy tragikomedię, a nawet tragi-farsę na temat, który czarnym grzybem z Hiroszimy wisi nad
Tytuł oryginalny
"Fizycy" Durrenmatta w Teatrze ZASP-u
Źródło:
Materiał nadesłany
?