BARDZO CHYTRZE i mądrze czyni Renee Saurel, przestrzegając nas przed nalepianiem na tej sztuce etykietki, przed dogmatyczną próbą jej "zaszufladkowania". Byłaby to - wedle słów Montherlanta - (czytaliśmy w Leś Lettres Francaises) "robota dla profesora lub dla leniwego ucznia". Ba!... Rzecz w tym przecież, iż recenzent musi być po trosze profesorem i po trosze leniwym uczniem. Tak jak pierwszy z tej pary winien recenzent jakoś tam ustosunkować się do zjawisk oglądanych ma scenie w oparciu o wiedzę, i tak jak uczeń, i to leniwy, obowiązany jest recenzent dać, jak w wypracowaniu szkolnym, opis kształtu zewnętrznego zjawisk. Więc wbrew przestrogom - formułka: ta sztuka na pewno podoba się naszej widowni. Dowód rzeczowy? - Co druga kobieta, oglądająca dzieje Filomeny Marturano podchlipuje sobie w czasie spektaklu mniej lub więcej jawnie. Nawiasem mówiąc, te łezki nikomu wstydu nie przynoszą. Dlaczego podoba nam się utwór de Filippa? O
Tytuł oryginalny
Filomena Marturano
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Polskie nr 158