W poszukiwaniu teatru odpowiadającego gustoni publiczności, teatru ambitnego i żywego sięgnął Teatr Nowy do tradycji. Autor piątkowej premiery Mariusz Pilawski wrócił do Łodzi z 1878 r., do sali Teatru "Victoria", by przyjrzeć się i odtworzyć atmosferę tamtej sceny i tamtych czasów. Sięgnął w głąb historii, by przedstawić sztukę już od dawna znaną tylko teoretykom teatru, czyli "Męża od biedy" Blizińskiego. Ale jednoaktówka zapomnianego autora jest jedynie pretekstem do stworzenia całego wydarzenia teatralnego, które mam nadzieję, godnie zastąpi wieczór z kasetą video.
"Mąż od biedy" ma bowiem dobrą i zachęcającą oprawę. Rozpoczyna się nieco wcześniej niż po trzecim dzwonku, bo już po foyer krążą kwiaciarki w stylowych sukniach oferując bukiety fiołków. W atmosferę spektaklu wprowadza nas także wystawa mówiąca o teatralnej Łodzi XIX wieku, której autorką jest Joanna Olczakówna (studentka IV r. Wydziału Wiedzy o Teatrze warszawskiej PWST). Tak też i scenami widownia, i foyer przenosząc nas do ubiegłego stulecia, w które wkraczamy z dużą przyjemnością. Forma samego spektaklu nawiązuje do tradycji XIX - wiecznych teatrów ogródkowych, w których utwory dramatyczne były jedynie częścią całości przedzielanej muzycznymi intermediami, baletem, zapowiedziami antreprenera i prawdziwym grand finale. Żywa reakcja dzisiejszej publiczności świadczy o tym, że forma ta nic się nie zestarzała, że współczesny widz tak samo czeka na radość płynącą ze sceny, na lekkie i frywolne piosenki, na dobrą zabawę. Muzyc