"Kobieta z morza" w reż. Roberta Wilsona w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Iza Głowacka w Metropolu.
Inny typ awangardy reprezentuje teatr postdramatyczny Amerykanina Roberta Wilsona. Reżyser swoje projekty teatralne zaczynał realizować jeszcze pod koniec lat 60., a dopiero teraz mamy okazję oglądać jego inscenizację w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Reżyser w swojej interpretacji Ibse-nowskiej "Kobiety z morza" zaproponował stylistycznie fascynującą grę świateł, minimalistyczne, ale wizualnie efektowne rozwiązania sceniczne bazujące na prostych formach geometrycznych i na wyrazistym przekształcaniu przestrzeni. Na tym tle pojawiają się postacie - plastyczne figury, których językiem jest nie tylko słowo, ale i gest, często przejaskrawione i groteskowe. Dodatkowo podkreślają to takie efekty dźwiękowe, jak tąpnięcie albo odgłos lejącej się cieczy. Dziwność i inność świata tytułowej "Kobiety z morza" jest jednocześnie innością świata przedstawionego, dramatem formy. Przy tym reżyser nie rezygnuje z emocjonalnego napięcia między bohaterami,