No, więc ekspresową relację zaczynam od Warszawskiej Jesieni - już 38 spotkania warszawiaków z muzyką współczesną. Jakie ta Jesień nasunęła refleksje? Chyba takie, że muzyka przeżywa dzisiaj pewien regres, że nie widać (a raczej nie słychać) nowych, wielkich indywidualności na miarę Messiaena, Szostakowicza, Lutosławskiego czy Pendereckiego. W rezultacie najciekawszymi i najgoręcej oklaskiwanymi pozycjami festiwalu nie były dzieła pisane dziś czy wczoraj, lecz otwierające festiwal utwory klasyka współczesności, Antona Weberna i zamykająca festiwal Universe Symphony Charlesa Ivesa - najwybitniejszego kompozytora amerykańskiego, zmarłego przed czterdziestu laty: gigantyczne dzieło na cztery orkiestry kierowane przez czterech subdyrygentów, pozostawione przez Ivesa jedynie w szkicach, a dopracowane i opublikowane przez kompozytora i jazzmana, Larry Austina. Te dwa wydarzenia wyznaczały wysoką rangę festiwalu, zwłaszcza że by
Tytuł oryginalny
Festiwale, festiwale... i chyba wszystkie dobre! (fragm.)
Źródło:
Materiał nadesłany
Przekrój nr 45