W tym roku w Awinionie liczyły się przede wszystkim nie spektakle, ale przeżycia, których może dostarczyć teatr. Czas "występów" definitywnie przemija, bo coraz mniej widzów chce je oglądać. Zwiedzamy ludzkie zoo, a głównym eksponatem jesteśmy my sami, widzowie - pisze Piotr Gruszczyński w Gazecie Wyborczej.
Uświadamia to znakomity spektakl Jerome'a Bela (znanego polskiej publiczności ze spektaklu "The Show Must Go On" za dyrekcji Pawła Miśkiewicza w Teatrze Dramatycznym; niebawem Bel przywiezie do Warszawy i Poznania spektakl "Disabled Theatre" zrealizowany z osobami upośledzonymi umysłowo). Bel jest choreografem i reżyserem zaprzeczającym wszystkim zasadom choreografii i reżyserii. Udało mu się stworzyć własny język znacznie poszerzający pole walki. W jego "Cour d'Honneur" na słynnej scenie na dziedzińcu Pałacu Papieży 15 widzów w różnym wieku wspomina swoje przeżycia związane ze spektaklami w tym miejscu oglądanymi. Niektóre wspomnienia mają tak wielką moc, że aż przywołują na scenę fragmenty spektakli - m.in. Macieja Stuhra z monologiem Agamemnona z "(A)pollonii" czy Isabelle Huppert z "Medeą" (poprzez Skype'a, z Australii, gdzie odbywa tournée). Można zobaczyć też tancerza z legendarnego "Wolfa" Alaina Platela, który z uwagi na strajk i odwołany