EN

9.06.2006 Wersja do druku

Festiwal reagujący na to, co nowe

Po XVI Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Kontakt w Toruniu pisze Anita Chmara w Gazecie Pomorskiej.

Telebimy, światła stroboskopowe, mikrofony, kabaret... Ci, którzy dawno nie byli w teatrze, powiedzieliby, że przecież teatr tak nie wygląda. Bo rzeczywiście - większość spektakli, które mogliśmy oglądać podczas toruńskiego festiwalu Kontakt, była nie tradycyjna i - co tu dużo mówić - w formie dość rozbuchana. W końcu doszło do tego, że gdy akurat reżyser nie wprowadził telebimu, publiczność była z lekka zdziwiona. Piosenki przez mikrofon, całe zespoły na scenie - to była norma. Po spektaklu hiszpańskim widzowie żałowali, że nie wzięli stoperów do uszu, przez które przedstawienie przedarłoby się i tak. Ogólna tendencja była więc taka: głośno i dynamicznie. Tymczasem wygrała inscenizacja odarta ze scenografii i kostiumów, składająca się z czystego, absolutnie doskonałego aktorstwa, niemal pozbawiona muzyki - spektakl "Mewa" [na zdjęciu] w wykonaniu Teatru Kretaktor z Budapesztu. Byłoby żal... Kto wybrał się na toruński festi

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Pomorska nr 133/8.06.

Autor:

Anita Chmara

Data:

09.06.2006

Festiwale