"Robert Robur" wg Mirosława Nahacza w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego w TR Warszawa. Pisze Marcin Bogucki, członek Komisji Artystycznej XIII Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.
GAME OVER - tym napisem kończy się wystawiony w TR Warszawa "Robert Robur" Krzysztofa Garbaczewskiego. Oddech ulgi niektórych widzów miesza się z lekkim zawodem innych, dla których trzy i pół godziny to zdecydowanie za mało i którzy chcieliby jeszcze choć przez chwilę poprzebywać w wykreowanym przez reżysera świecie. Garbaczewski stworzył chałupnicze science fiction - piwnice teatru udają tu ulice Świetlnego Miasta, megalopolis przyszłości. Obraz stamtąd jest nadawany na żywo i wyświetlany na ekranie wpisanym w kształt wielkiego oka wyciętego w patchworkowej kurtynie. Na scenie walają się jeszcze dwa odcięte palce, przed kurtyną kręci się na sznurku samotna dłoń. Pokawałkowane fragmenty ciała nie mają w sobie nic hiperrealistycznego, są plastikowe i raczej niegroźne (scenografia Aleksandry Wasilkowskiej). Odbywająca się płynnie interakcja między wideo a planem żywym jest podstawą inscenizacji Garbarczewskiego. Dzięki bardzo prostym zabiegom