Pierwsze wrażenia po Festiwalu Teatralnym "Maski" w Poznaniu spisuje Ewa Obrębowska-Piasecka w Gazecie Wyborczej-Poznań.
Mdłości - to częsty stan na widowni tegorocznego festiwalu teatralnego "Maski". Podczas performance'u Artiego Grabowskiego "mdliło" za sprawą żywych świń zaangażowanych do akcji, które zamieniły scenę w autentyczny chlew. Artysta nie pozostał im dłużny i też się "ześwinił", taplając się w jadle i napitku. Na poziomie trzewi zatrzymała się też reakcja widowni. Znacznie dalej poszedł spektakl "Zabawy na podwórku" w reżyserii Pawła Miśkiewicza. Tu "niedobrze" jest nie trzewiom, ale lędźwiom, a potem mózgowi, a potem duszy. Specyficzna "wizja lokalna", dotycząca zbiorowego gwałtu na osiedlowym podwórku, staje się ze sceny na scenę coraz mniej "teatrem społecznym", a coraz bardziej antyczną tragedią, która nikogo nie obwinia, ale też nikogo nie tłumaczy ani nie usprawiedliwia. Tu widownia reaguje długą ciszą. W tym kontekście "nudność", którą wywołuje Wrocławski Teatr Pantomimy spektaklem "Małpy" [na zdjęciu], jest niewinna jak