O Festiwalu Cieni w Krakowie pisze Marta Bryś z Nowej Siły Krytycznej.
Pierwszy w Polsce Festiwal Teatru Cieni miał szansę zaszczepić w polskiej świadomości teatralnej nowe zjawisko. Zapewne w jakimś stopniu plan ten zostanie zrealizowany, choć jego jakość jest wątpliwa. Także dlatego, że dyscyplina ta dopiero się rozwija. Spektakl "Ballady i romanse czyli cztery opowieści o miłości" był rodzimą produkcją Teatru Groteska, więc pod tym względem jego obecność na Festiwalu nie dziwi. Kompilacja wierszy "Lilie", "Świteź" i "Romantyczność" powstała, jak zapewniają twórcy, z fascynacji polskim romantyzmem. Zagrożeniem każdej fascynacji jest bałwochwalstwo i ślepe zapatrzenie, prowadzące do idealizacji pożądanego obiektu. Spektakl dzieli się na trzy części - w pierwszej aktorzy grają postaci, w drugiej cieniem rzucanym przez maleńkie lalki czy dom inscenizują fabułę "Lilii", a w trzeciej aktorom towarzyszą dwie ogromne lalki dziewczyny i chłopca. Prowizoryczna scenografia (drewniana ściana, stół i kilka krzese