GOMBROWICZ trafił pod strzechy. Tego jeszcze nie było. Wyobrażam sobie grymas Mistrza Witolda, gdyby żył. Pełen sarkazmu, a zarazem ukrywający wielkie uszczęśliwienie. Nie ma bowiem awangardzisty, który by nie zazdrościł popularności autorom romansów dla kucharek; pisarza dla elity, który nie chciałby zostać uznany przez miliony. Wszystko stało się dzięki teatrowi telewizyjnemu. Po nijakości, zobaczyliśmy wreszcie ważne wydarzenie kulturalne. Adaptację "Ferdydurke" Henryki i Macieja Wojtyszków, wyreżyserowaną przez tego ostatniego. W roku przyszłym minie trzydzieści lat, jak książka ta ukazała się po wojnie po raz pierwszy i jedyny nakładem PlW-u. Za dwa lata będzie pięćdziesiąt lat, jak obszył, od jej pierwszego wydania. Same okrągłe rocznice, które tak teraz kochamy. Ukazanie się na początku roku 1957 "Ferdydurke"; pod koniec tego samego roku, lub na początku następnego, '" "Trans-Atłantyku" i "Ślubu"; a w 1958 r. "Iwony, księżniczk
Tytuł oryginalny
"Ferdydurke" w telewizji
Źródło:
Materiał nadesłany
"Kierunki" nr 14