"Ludzie powinni tańczyć na ulicach. Czegoś takiego nie było jeszcze na Broadwayu" - pisał o musicalu "Fela!" dziennik "The New York Times" - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.
W entuzjastycznych recenzjach nie ma przesady: dwuipół godzinny spektakl, który po premierze na off - Broadway został przeniesiony w listopadzie do Eugene O'Neill Theatre, nie przypomina typowych broadwayowskich musicali. Po pierwsze niezwykły jest już sam wybór bohatera - nigeryjskiego muzyka i politycznego rebelianta zmarłego 13 lat temu na AIDS. Po drugie - muzyka afrobeat, skomplikowana i wyrafinowana jak na standardy broadwayowskie, które wyznacza "Król lew" z songami Eltona Johna. Po trzecie - nietypowa forma, łącząca spektakl teatralny, koncert i teatr tańca. Wreszcie sam temat: emancypacja Afryki, walka z dyktaturą i apartheidem - to wszystko nie zapowiadało komercyjnego sukcesu. A jednak "Fela!" podbił Broadway, codziennie pod teatrem ustawia się kolejka widzów, którzy w czasie spektaklu wstają z miejsc i tańczą z aktorami. To zasługa Billa T. Jonesa, jednego z największych choreografów współczesnego tańca, który dał muzyce nigeryjskieg