"Fedra" w reż. Mai Kleczewskiej w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Katarzyna Frankowska w portalu TVP.
Maja Kleczewska unicestwiła mit Fedry - kobiety ogarniętej żądzą i strachem. Spłyciła historię Hipolita - pasierba bohaterki, obiektu jej pożądań, młodego mężczyzny drażniącego otoczenie swoim wycofaniem z życia, i Tezeusza - męża, porywczego i podejrzliwego zdobywcy. Autorka przedstawienia odmówiła działaniom bohaterów jakichkolwiek racji. W jej wersji poszczególne epizody historii zawsze są wyłącznie realizacją albo bezpośrednią konsekwencją seksualnej przemocy. Marginalnie potraktowała interpretacje kluczowych wydarzeń tej historii obecne w kolejnych wersjach mitu, na które sama się powołuje, autorstwa Eurypidesa czy Enquista. W przedstawieniu Kleczewskiej nie wiadomo, dlaczego tytułowa bohaterka zaświadcza o prawdziwości słów opiekunki, która mówi o tym, że Hipolit chciał Fedrę zgwałcić. Nie zależy jej przecież na reputacji, nie ciąży na niej fatum, a Tezeusz nie domaga się potwierdzenia takiej wersji wydarzeń, grożąc zab