Sławne "Potępienie Fausta" jest wprawdzie esencją romantyzmu, ale to nie znaczy, że trzeba widza przenieść żywcem w realia teatru XIX wieku. Popularną legendę o mędrcu, który zaprzedał duszę diabłu, znamy wszyscy i nikogo już dziś nie wzruszają jego zaloty do Małgorzaty przy "małym białym domku" czy pełne dymu piekielne czeluście. Doskonale wie o tym Achim Freyer, jeden z największych współczesnych reżyserów, twórca pamiętnego "Czarodziejskiego fletu" rozgrywanego w namiocie cyrkowym, który od lat nie schodzi z afisza festiwalu w Salzburgu. Tym razem niemiecki artysta miał trudniejsze zadanie, bo dzieło Berlioza to nie opera, ale "kantata dramatyczna" - od akcji ważniejsze są tu idee i symbole. Freyer wymyślił groteskowy świat, wypełniony bohaterami marionetkami poruszającymi się na scenie w dziwacznych maskach. Faust pędzi do ukochanej na latającej lampie, a płomienie zaklęte przez Mefista tańczą w zapierającej dech fant
Tytuł oryginalny
Faust na latającej lampie
Źródło:
Materiał nadesłany
Wprost nr 3