- Chciałbym wrócić do wielkiej klasyki. Do baśni opowiedzianej nowoczesnymi środkami, ale nie przekręconej, przeinaczonej, wywróconej na drugą stronę. Pragnąłbym też powrotu lalek do teatru - mówi Jarosław Kilian, dyrektor Teatru Lalka, w rozmowie z Moniką Pilch w Teatrze.
MONIKA PILCH To jest gabinet Pana ojca? JAROSŁAW KILIAN Nie. Tato nie miał swojego gabinetu, ale znajdują się tu dwie rodzinne pamiątki. Pierwsza to szopka, którą kupiła dla teatru dawno temu moja babcia. Pochodzi z 1923 roku, to krakowska szopka z autentyczną scenką dla lalek. Zbudował ją krakowski tramwajarz Jan Malik. Druga rzecz to ta piękna żakardowa tkanina na ścianie, zamówiona dla teatru przez mojego tatę. PILCH A jak Pan nazywał ten teatr? KILIAN Teatr Lalka nazywałem "chatką tatusia". Pałac Kultury był dla mnie symbolem miasta. Pamiętam, że kiedy wracałem z jakiejś wyprawy czy z wakacji, to wypatrywałem Pałacu Kultury z daleka. "Szalony sen cukiernika", jak powiedział o Pałacu Broniewski, stał się dla mnie symbolem domu. I ta przedziwna budowla - pomnik pychy sowieckiej, mauzoleum władcy, forteca tyrana, wieża mądrości, latarnia na Faros, Biblioteka Aleksandryjska; tam są przecież te wszystkie treści zawarte - była dla mnie sympatyc