EN

2.03.1993 Wersja do druku

Fatalne zauroczenie

Gdyby nie niezwykłe przy­wiązanie do życia, głowę bym dał sobie uciąć, że Krzysztof {#os#8022}Warlikowski{/#} chciał dobrze. Młody reżyser posłużył się Hein­richem von Kleistem, Krystianem Lupą, XIX-wiecznym ma­larstwem i własną inwencją po to, by opowiedzieć, co go przeraża i napawa nadzieją. Zamiast tej opowieści widzowie dostali jednak obrazkową wersję opowiadania Kleista, niezamierzoną parodię Lupy i żelazne świadectwo reżysers­kiego niepowodzenia. Osobiście nie mam nic prze­ciwko adaptacji czegokolwiek, a tym bardziej opowiadań. Żero­wanie współczesnych reżyse­rów na cudzej prozie przypomi­na bliźniacze procedery wiel­kich przedstawicieli dawnego dramatu, którzy korzystając z gotowych historii tworzyli sztuki podpisane własnym nazwiskiem. Patronem takiej postawy mo­że być sam William Szekspir. Ale Szekspir, gdyby dożył, zała­małby ręce nad dziełem Warlikowskiego. Trzeba było sporo wysiłku, by ze znakomitego opowiad

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Fatalne zauroczenie

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta w Krakowie Nr 51

Autor:

Marek Mikos

Data:

02.03.1993

Realizacje repertuarowe