"Czego nie widać" Michaela Frayna w reż. Pawła Światka w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu. Pisze Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.
Dama, która zawisła nad sceną Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu, ma rysy pisowskiego ministra kultury Piotra Glińskiego. Z uśmieszkiem łączącym kpinę z samozadowoleniem przygląda się, jak awangardowy teatr rozpada się w pył. Sytuacja jest paradoksalna - oto Szaniawski, teatr, w którym swoje pierwsze spektakle robili Jan Klata i Krzysztof Garbaczewski, gdzie Monika Strzępka z Pawłem Demirskim wystawiali swoje najsłynniejsze przedstawienia, sięga po klasyczną farsę Michaela Frayna. W dodatku "Czego nie widać" reżyseruje Paweł Świątek, kojarzony z teatralną awangardą. Co więcej, jest to najdłuższy spektakl w jego dotychczasowej karierze. Artysta, który nawet "Rękopis znaleziony w Saragossie" Jana Potockiego potrafił zmieścić w 75 minutach, tym razem trzyma nas w teatrze przez trzy godziny. Szczęśliwie okazuje się, że potrafi w te klocki grać. Przez pierwsze dwie godziny precyzyjnie układa dramaturgiczne puzzle, żeby je koncertowo rozpieprzyć