"Rozkłady jazdy" w reż. Agnieszki Lipiec-Wróblewskiej w Teatrze na Woli w Warszawie podczas przeglądu Komedie Lata. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.
Miało być tak, jak to bywa w dobrej - ba, w bardzo dobrej! - komedii: zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem jest już tylko coraz śmieszniej. Tak przynajmniej wynikało z przedpremierowych zapowiedzi oraz zachęty ze strony przede wszystkim Artura Barcisia [na zdjęciu], grającego wraz z Beatą Fudalej w tym spektaklu. A jak wyszło? Nie bardzo. Choć wydawałoby się, że przecież są wszelkie warunki po temu, by rzecz się udała. Poczynając od samego tekstu, a kończąc na wykonawcach. Po drodze zaś nie zapominając o publiczności. Wspaniałej, życzliwie nastawionej do przedstawienia i wykonawców, raz po raz dającej temu wyraz brawami. Niestety, te niezasłużone brawa to pewnie wyłącznie z sympatii do ulubionych aktorów, znanych z seriali, a zwłaszcza dla Artura Barcisia, pokazującego się w Polsatowym sitcomie. Autor "Rozkładów jazdy" (a właściwie autorzy, bo mamy tu piętrową formę "farsy w farsie") wykorzystał sprawdzony chwyt, a mianowicie napisa