EN

28.09.2017 Wersja do druku

Farsa to przygda

Witold Mazurkiewicz, zanim został reżyserem, imał się różnych zawodów. U nas, w Teatrze Dramatycznym wyreżyserował "Mayday". I trafił w dziesiątkę. - Uznałem, że nie jest to - ot tak, zrealizować farsę i, że nie trzeba się tego wstydzić. Wymaga to niezwykłego skupienia, przygotowania, precyzjiCo jakiś czas mierzę się z farsami. Mamy z tego mnóstwo radości - mówi reżyser w Kurierze Porannym.

Te długie włosy to symbol pokolenia? Witold Mazurkiewicz: Już nawet nie pamiętam, ale od momentu, kiedy moja mama walczyła z moimi nauczycielami, żebym mógł te włosy nosić, do dziś - z bardzo małymi przerwami, wynikającymi głównie z ról, które grałem -takie noszę i chyba już się z nimi...położę. Ale jakie to było pokolenie? - Jestem rocznik 1960, czyli lata 70. XX wieku To raczej chyba kropka koło oka. Nie było u was gitowców? - Byli, ale w Bielsku-Białej, z której pochodzę, to był element napływowy, głównie z powodu rozbudowującej się Fabryki Samochodów Małolitrażowych, tej od "malucha". Byliśmy pokoleniem dzieci- kwiatów. Bielsko-Biała jest konserwatywna do dziś. To kim byli rodzice, skoro mama była po pana stronie w sprawie długości włosów? - Była nauczycielem, ale nauczycielem... oświeconym, ojciec również był nauczycielem. Całe pana zawodowe i artystyczne życie zaczęło się od Białegostoku? - Nie do końca. Po

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Farsa to przygda

Źródło:

Materiał nadesłany

Kurier Poranny Magnes nr 226

Autor:

Jerzy Doroszkiewicz

Data:

28.09.2017

Realizacje repertuarowe
Teatry