Giovanny Castellanos reżyseruje w Teatrze Powszechnym "Wszystko w rodzinie". Farsę Raya Cooneya łodzianie obejrzą premierowo w sylwestrowy wieczór. Z reżyserem, Giovannim Castellanosem rozmawia Izabella Adamczewska w Gazecie Wyborczej - Łódź.
Izabella Adamczewska: Lubi pan farsy? Giovanny Castellanos: Jest coś uwodzicielskiego w tym gatunku! Sezon zacząłem w Opolu "Moralnością pani Dulskiej" Gabrieli Zapolskiej, czyli typową komedią klasyczną. Potem była "Noc Helvera" Ingmara Villqista, sztuka psychologiczna, bardzo intensywna. Rok kończę farsą, oddechem. Trzy przeróżne gatunki, do każdego musiałem inaczej podejść. W farsie liczy się przede wszystkim warsztat i rzemiosło. Ten gatunek weryfikuje podstawowe prace reżyserskie. Bazuje na szybkiej analizie sytuacyjnej, wymaga matematycznej precyzji. Jeden błąd i wszystko się sypie? - Czasami tak jest. Stąd potrzeba analizy. Dla autora wykreowany w tekście świat jest oczywisty, ale na etapie inscenizacji wszystko ma znaczenie. Jeśli aktor nie wypowie kwestii w określony sposób lub, co gorsza, pomyli drzwi, w których trzeba na przykład zostawić jakiś rekwizyt, posypie się logika. Widz zacznie się głowić: a dlaczego weszli tędy, a wyszli