"Farsa z Walworth" w reż. Adama Orzechowskiego na Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże w Sopocie. Pisze Michał Stąporek w portalu Trójmiasto.pl.
W "Farsie z Walworth" humor pojawia się tylko po to, by przez jego pryzmat dramat bohaterów był jeszcze wyraźniejszy. Historia ojca i dwóch synów na emigracji, tylko na początku wywołuje śmiech. Potem chwyta widza za twarz i mocno trzyma aż do końca. Tytuł sztuki i deski, na których jest wystawiana (Scena Kameralna w Sopocie) mogą sugerować, że "Farsa z Walworth" to utwór lekki i przyjemny. Ale wyreżyserowany przez Adama Orzechowskiego dramat Endy Walsha farsą jest tylko z nazwy. Komediowe są tu niektóre gagi, pomysły scenograficzne i sceniczne qui pro quo, wywołane wykorzystaniem konwencji teatru w teatrze. Wszystkie te zabiegi zostały użyte przez Walsha tylko po to, by poprzez kontrast jeszcze grubiej nakreślić prawdziwy dramat opowiadanej historii. Bo to, co najpierw wydaje się niewinną opowieścią, później okazuje się terapeutyczną psychodramą. I to taką, w której terapia się nie udaje, a pacjent umiera. "Farsa..." to historia Dennisa