"Królowa. Freddie - jestem legendą" Marii Spiss w reż. Piotra Siekluckiego w Teatrze im. Fredy w Gnieźnie. Pisze Jan Karow, członek Komisji Artystycznej 26. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.
Na początku rozlega się tryumfalny dżingiel i reflektor wyławia spośród widzów artystę. Uśmiecha się szeroko, znowu jest na szczycie. Kolejny sukces, kolejna statuetka do kolekcji, kolejny powód do dumy. Najpierw widzimy przede wszystkim burzę rozwianych, kręconych włosów, która przemyka bokiem. W pełnej krasie pojawia się na pokrytej biało-czarnym wzorem scenie, a dokładniej na stojącym pośrodku okrągłym podeście, podświetlonym po obwodzie żarówkami. Publiczność gromko bije brawo. Jednak radosna atmosfera rozdania nagród branży muzycznej zostaje szybko przełamana. Laureat nie wygłasza zwyczajowych podziękowań. Opowiada o śmierci i o poprzedzającej ją długotrwałej, wyniszczającej chorobie. Mówi o AIDS i o swoim homoseksualizmie. Nie uderza jednak w podniosłe tony; jest swobodny, wręcz igra z widzami w pierwszych rzędach. Tutaj pośle porozumiewawczy uśmiech, tam mrugnie okiem. I pyta ze zdziwieniem: "Czy ten stary pedzio, Elton John jeszcz