"Faza delta" w reż. Gabriela Gietzky'ego w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Szymon Spichalski w serwisie Teatr dla Was.
Gdyby znaleźć jakieś filmowe porównanie dla dramatu Radosława Paczochy byłoby to prawdopodobnie ,,Kac Vegas". Trzeba jednak zaznaczyć, że tylko pozornie, bo gorące imprezowanie rodzi prawdziwe ofiary. ,,Fazę Delta" Gietzky'ego trudno jednak potraktować jako szczególne osiągnięcie w dziedzinie teatru podejmującego jakieś wątki społeczne. Jest to raczej studium ludzkiej głupoty, i to w jej najbardziej makabrycznej odsłonie. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że akcja ,,Fazy" dzieje się na jakiejś odległej małopolskiej prowincji. Nuda zaprowadza postacie dramatu do lokalnego baru, gdzie rozgrywają się kluczowe dla rozwoju fabuły wydarzenia. Można doszukiwać się w tym tle społecznym refleksji nad stanem społeczeństwa niemieszkającego w obrębie większych ośrodków miejskich. Byłaby to jednak znaczna nadinterpretacja. Nie sposób odmówić realizacji Gietzky'ego umiejętności opowiedzenia pewnej historii. Role są rozpisane głównie na trójkę akto