Klata obrabia Słowackiemu gołą intrygę
Będą go za ten spektakl poklepywać po plecach. Gratulować, jaki odważny, współczesny, dowcipny. Już poklepują. A ja mam wrażenie, że jego teatr zmierza w złym kierunku. Niepokoi łatwość, z jaką machnął "Fanta$ego". Nie chodzi o czas i metodę pracy, ale stopień reżyserskiej wnikliwości. Gdański "Fanta$y" wygląda jak podręczny bryk, pospieszny skrót trzygodzinnego wybitnego spektaklu istniejącego tylko w głowie Klaty. Jan Klata to typ reżysera, który nie szuka, nie zadaje pytań. Po prostu zdaje relacje ze swoich życiowych przemyśleń. Wykłada, serwuje tezy, poucza jak kaznodzieja. I nie chce od nas żadnej odpowiedzi, bo ma już swoją. Bohaterowie Słowackiego nie ciekawią go ani trochę. Każdy z nich jest tylko pretekstem do zasygnalizowania jakiegoś problemu dnia codziennego. I tak hr. Respekt ciągnie za sobą temat nielegalnej rewindykacji długów, Jan - kwestię zasadności polskiej misji stabilizacyjnej w Iraku, Stelka uosabia postępuj�