Bolesnym nieporozumieniem wydaje mi się "Xsięga bałwochwalcza" na scenie wrocławskiego Teatru Współczesnego. Mylący jest już tytuł. Związek przedstawienia z Schulzem i jego, "Xięgą" jest naskórkowy. Są to raczej "wariacje wokół" lub "z inspiracji" Schulza. Pewnie lepiej pomyślane, niż zrealizowane. Realizacja Bunscha miała zapewne wprowadzić widza w głąb wyobraźni, niepokojów, obsesji, a nawet podświadomości niewykłego artysty z Drohobycza - w tajemne rejony wewnętrznej kipieli, źródła jego wizji, lęków, mitów. Wyszła zaś "księga cytatów" z twórczości literackiej Schulza oraz zabałaganiona, mało przejrzysta wystawa prac plastycznych Jadwigi Mydlarskiej - Kowal (samych w sobie interesujących, a w pomyśle wyjściowym nawet frapujących), które zamierzonej funkcji nie spełniły. Bruno Schulz i jego twórczość nie po raz pierwszy skusiły ambitnych twórców teatralnych. Każdemu reżyserowi, który specjalizuje się w przenoszeniu na scen�
Tytuł oryginalny
Fałszywa księga cytatów
Źródło:
Materiał nadesłany
"Gazeta Robotnicza" nr 13