Francis Wright to postać prawdziwa. Ta zamożna Szkotka przybyła do Ameryki w 1818 roku jako dwudziestotrzyletnia dziewczyna. Wychowana na ideach Oświecenia i Rewolucji Francuskiej zarażona idealistycznymi teoriami Charlesa Fouriera - założyła w Nashoba pierwszy za oceanem falanster. W myśl teorii Fouriera falanstery były dobrowolnymi zrzeszeniami "produkcyjno-konsumpcyjnymi". Praca w nich miała być przyjemnością, dobra materialne własnością wszystkich, w miejsce małżeństwa wprowadzono wolną miłość, propagowano kontrolę urodzeń, a dzieci miały być wychowywane przez wspólnotę.
PRÓBOWANO W PRAKTYCE REALIZOWAĆ TE UTOPIJNE WIZJE. Skutki okazywały się przerażające. Najbardziej idealna, superdemokratycznie zorganizowana społeczność w swym dążeniu do szczęśliwości ogółu potykała się o szczegół, o niedoskonałość pojedynczego egzemplarza, skromnego członka wspólnoty, który nie wyzbył się swego egoizmu, fanatyzmu, zazdrości i indywidualnych odruchów nie mieszczących się w dozwolonym kanonie. GYULA HERNADI, WSPÓŁCZESNY PISARZ WĘGIERSKI, znany u nas przede wszystkim jako scenarzysta filmów Miklósa Jancsó, nie napisał jednak wbrew pozorom sztuki historycznej. "Falanster", pomimo nawiązania do autentycznych wydarzeń jest opowieścią alegoryczną o dramacie wcielania w życie każdej utopii. Dramacie rozgrywającym się z równą okrutnością zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i zbiorowym. Reżyserem przedstawienia, które miało swoją antenową premierę pięć lat temu, jest Krzysztof Lang.