Reporterzy "Expressu" spędzili przedpołudnie w Teatrze Dramatycznym w Pałacu Kultury. Byli za kulisami, w bufecie, na widowni, na próbie sztuki Jana Kasprowicza pt. "Marchołt Gruby a Sprośny - jego narodzin, życia i śmierci misterium tragikomiczne".
O tej porze nikt nie wchodzi frontem. Wszyscy od tyłu. Przez portiernie. Znają tu każdego. Obca twarz od razu rzuca się w oczy. - Państwo do kogo? - My na próbę. Pan reżyser wie. Wpuścili. Zdejmujemy płaszcze w aktorskiej szatni i przez chwile czujemy się przynależni do tego świata. Tajemniczego święta złudy. Rzadko trafia tu "cywil". Przychodzi zwykle innymi drzwiami, gdy wszystko jest gotowe. Na przedstawienie. Winda wiezie nas na czwarte piętro. Gdzie są aktorzy? Na razie wszyscy przechodzą przez bufet... Bufet teatralny, ten wewnętrzny - od kulis jest miejscem spotkań, oczekiwań, wytchnienia, miejscem wreszcie, gdzie można napić się kawy, herbaty, soku, zjeść kanapkę lub nawet obiad. Aktorzy wpadają tu w drodze na scenę i wprost ze sceny, w kostiumach i w prywatnych ubraniach. Oto Franciszek Pieczka. Zajada swoja porcję szynki, bardzo się spieszy. Za chwilę wezwą go przez megafon na scenę. - Jak pan się naje w Warszawi