"Łucja z Lammermooru" w reż. Michała Znanieckiego w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Hanna Milewska w Hi Fi i Muzyce.
"Bel canto" znaczy "piękny śpiew" - wydobywanie głosu w harmonii z fizjologią, podpartym dźwiękiem, wyrównaną barwą i swobodnym, długim oddechem. Śpiewowi podporządkowane jest wszystko - ruch sceniczny (ograniczony do minimum), scenografia (pozbawiona karkołomnych zasadzek) i kostiumy (bez ciasnych kryz i obfitych kapeluszy). Jeśli śpiewacy potrafią zafascynować swym kunsztem widownię, wystarczy kilka zastawek i rekwizytów. Michał Znaniecki, zapraszany przez najlepsze teatry operowe świata, postanowił jednak trochę poszaleć na olbrzymiej scenie stołecznego Teatru Wielkiego, ale jednocześnie nie kłaść kłód pod nogi wykonawcom jednej z najwspanialszych oper belcantowych - "Łucji z Lammermooru" Donizettiego. Występując jako reżyser i scenograf, zaproponował inscenizację przyjazną solistom i chórowi. Tak wyjaśniał swój prosty pomysł: "[...] pokażę to wszystko oczami Łucji. Sceneria zmienia się wraz z jej psychologicznymi przemianami. Najpier