Podglądając od lat bohaterów Festiwalu (ewentualnych) Talentów Aktorskich zawsze miałem wrażenie, jurorzy wyjątkowego w Europie wydarzenia zawsze pamiętają i poincie jednej z bajek biskupa Krasickiego: miłe złego początki, ale koniec żałosny. Przed takim finałem trzeba się wystrzegać. Dlatego też zbytnio nie rozpieszczają stających na scenie do miana ewentualnego talentu - pisze Krzysztof Kucharski w Polsce Gazecie Wrocławskiej.
Zacząć trzeba od tego, że po raz trzynasty wrocławskie Centrum Kultury Agora przy ul. Serbskiej gościło młodych ludzi z całej Polski, którzy pokazywali swoje kilkunastominutowe monodramy. W życzliwym, ale też surowym w ocenach jury w tym roku zasiadali: pomysłodawczyni tego szalonego przedsięwzięcia - Elżbieta Lisowska, aktorka Teatru Polskiego we Wrocławiu, zwyciężczyni pierwszej F(e)TY - Ania Ilczuk, dyrektor Teatru Polskiego w Warszawie i wspaniały aktor - Andrzej Seweryn. Każdego, nawet najsłabszego pretendenta, zachęcali zawsze do dalszej przygody z teatrem. Nagrodzili trzy osoby, wyróżnili pięć. Wystartowało 28 młodych miłośników teatru. Zacznę od Adrianny Jendroszek (lat 19) z Bytomia, bo tak wynika z kolejności alfabetycznej, ale też ona dostała dodatkową szansę, Wiesław Geras, dyrektor WROSTJA, zaprosił ją na Ogólnopolski Festiwal Teatrów Jednego Aktora dla zawodowców. Pokazała "Egzamin". Scenariusz specjalnie dla niej sprokurowa