Ewa Kibler, aktorka Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu obchodzi 35-lecie pracy zawodowej. Od początku wierna jest jednej scenie.
Co mają ze sobą wspólnego Agnieszka-owieczka z Kajtusiem czarodziejem? Jak się okazuje wiele. Gdyby nie Agnieszka, nie byłoby takiego Kajtusia i takiej aktorki. Brzmi dziwnie? A czy życie nie jest dziwne? Czy nie składa się z wydawałoby się przypadkowych zdarzeń, które jednak mają swój głęboki sens. Ale o tym możemy przekonać się dopiero po latach, na przykład po 35 latach... Taki właśnie jubileusz pracy w kaliskim teatrze obchodzi Ewa Kibler, jedna z najpopularniejszych aktorek sceny, kaliszanka. To u niej wszystko zaczęło się od Agnieszki. - W 1982 roku do teatru przyjął mnie Maciej Grzybowski - wspomina pani Ewa. - Pierwsze dwa lata byłam suflerem i inspicjentem. Dyrektorem artystycznym był wtedy Roman Kordziński, wspaniały, odważny reżyser. To on mówił do mnie Agnieszko, bo przypominałam mu owieczkę - agnus to po łacinie owieczka, stąd też Agnieszka. Dlaczego owieczkę? Bo byłam mała, cicha, nieśmiała. To on, na zasadzie kontrastu, zapr