- Teatr rozumiem jako platformę dialogu, narzędzie do interpretowania świata. Teatr odzwierciedlający społeczne lęki, budujący nadzieję. To właśnie dialog z widzem staje się racją bytu w teatrze, który nie bawi, nie "przedstawia" tylko zadaje pytania, prowokuje, wciąga w dyskurs - mówi Ewa Ignaczak. Twórczyni, która już od trzech dekad zajmuje ważne miejsce wśród najbardziej interesujących reżyserów teatralnych. W tym roku obchodzi 35-lecie pracy twórczej.
Katarzyna Sudoł: 35 lat pracy artystycznej, dziesiątki zrealizowanych spektakli i akcji społecznych - to na pewno okazja do podsumowań. Co poczytuje Pani za swój największy sukces? Ewa Ignaczak: - Największym sukcesem, jako kobiety, w tym zawodzie, jest przetrwanie trzydziestu pięciu lat w kondycji twórczej, w zadaniu, które sobie kiedyś postawiłam. A tym celem była służebność teatru. Nigdy nie tworzyłam sztuki dla własnej przyjemności, dla indywidualnej kreacji. Teatr rozumiem jako platformę dialogu, narzędzie do interpretowania świata. Teatr odzwierciedlający społeczne lęki, budujący nadzieję. To właśnie dialog z widzem staje się racją bytu w teatrze, który nie bawi, nie "przedstawia" tylko zadaje pytania, prowokuje, wciąga w dyskurs. Mówiąc o przetrwaniu, mam też na myśli niezłomność i konsekwencję w swej idei. Po przełomie w 1989 roku nie zagubiłam się w swoich dążeniach, nie uległam presji rynku, atrakcyjności łatwego poklask