Polskiej premierze "Evity" Tima Rice'a i Andrewa Lloyda Webbera towarzyszyły niebywałe emocje. Rzecz była ogromnym przedsięwzięciem nie tylko artystycznym oraz organizacyjnym, ale także finansowym (miliard starych złotych). Teatr Rozrywki, w osobie dyrektora Dariusza Mirowskiego, starał się o prawa autorskie długo, spełniając wiele zadziwiających warunków, z których podstawowym była akceptacja twórców musicalu. Po obejrzeniu taśm z nagraniami chorzowskiego zespołu, autorzy wyrazili wreszcie zgodę i wtedy dopiero... zaczęły się schody. Trudno powiedzieć, że "Rozrywka" debiutowała "Evitą" w dziedzinie sztuki wystawiania musicalu, nigdy dotąd nie była to jednak produkcja (owszem, właściwe słowo!) tak skomplikowana. Aktorzy ze zdumieniem wpatrywali się w partyturę, zachodząc w głowę "jak to wyśpiewać", muzykom (orkiestrę powiększono), pod wodzą Jerzego {#os#6362}Jarosika{/#} i Josepha Hertera, nuty śniły się po nocach, a
Tytuł oryginalny
"Evita" razy sto
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Zachodni nr 219