Do niedzieli przebywam na zdumiewającym wrocławskim Europejskim Kongresie Kultury - monstrulnym kilkudniowym karnawale urządzonym wspólnie przez Państwo i Miasto za ponad dziesięć milionów złotych - pisze Marceli Rozwadowski w swoim blogu.
Na otwarciu pojawili się Prezydent, Minister, Marszałek, częstując typową, kompletnie odklejoną od realności - nawet tak rozrzedzonej jak publiczna rozmowa - papką. Organizatorzy ściągnęli sporo ciekawych, niekiedy nawet zwariowanych postaci także spoza mainstreemu, jak Richard Barbrook czy Santiago Cirugeda. Pierwszy, angielski profesor przyznający się do anarchistycznych korzeni, walczący z wyzyskiem "Cybetariatu" (współczesnej wersji ploretariatu), drugi - hiszpański architekt znany z prekursorskich akcji miejskiej partyzantki. No i sam Zygmunt Bauman, wykreowany na głównego ideologa Kongresu... Nie ma więc co się dziwić, że niejako z automatu "Rzepa" wysunęła zarzuty lewackości Kongresu. Ciekawy paradoks pojawia się w zestawieniu ze wzmiankowanym powyżej faktem budżetowym. Oto sytuacja kultury w PL i UE, pozostajacej w żelaznym uścisku polityki i rynku, tęsknie spoglądająca w stronę wolnej, oddolnej aktywności. W międzyczasie podczytu