"Eugeniusz Oniegin" w reż. Michała Znanieckiego w Operze Krakowskiej w Krakowie. Pisze Elżbieta Konieczna w Miesiącu w Krakowie.
Piszę na gorąco, po premierze. Z nieśmiałością, bo nie jestem znawcą muzyki i nie mnie oceniać dzieło operowe. Ale przecież na rozgwieżdżonej, premierowej widowni byli nie tylko ci, co wszystko o niej wiedzą, ale również takie jak ja nieboraki - czujący intuicyjnie. Czy w sobotę wydarzył się wielki spektakl w Operze Krakowskiej Eugeniusza Oniegina z Mariuszem Kwietniem - światowej sławy barytonem w roli tytułowej? Nie wydaje mi się. Gdybym zamknęła oczy i słuchała, słuchała Czajkowskiego, pewnie bym się dała uwieść. Ale byłam w teatrze, który jest sumą sztuk, więc patrzyłam i patrzyłam z coraz większym zakłopotaniem, z coraz większym niepokojem. Teatr operowy to przestrzeń. Po co wypisuję takie truizmy? No to obejrzyjcie Państwo scenę w Onieginie. Wygląda to tak, jakby las, dwór, chóry, balety ścisnąć w pudełeczku. Nagromadzenie ludzi, przedmiotów i scenografii na - niestety - małej przestrzeni naszej sceny operowej