"Magnolia" w reż. Krzysztofa Skoniecznego we Wrocławskim Teatrze Współczesnym. Pisze Hubert Michalak w portalu Teatrologia.info.
Wrocławska "Magnolia" to przedstawienie, w którym przyjdzie się widzowi zmierzyć z wielowątkowością, rozpraszaniem uwagi i heterogenicznym złożeniem nieprzystających porządków. Przez trzy i pół godziny twórcy rozpościerają złożoną opowieść fabularną, której wątki spotykają się ze sobą w nieoczekiwanych miejscach i wzajemnie się dopełniają. Pokiereszowani bohaterowie, którzy na różne sposobu usiłują maskować swoje niepokoje i deficyty, to, jak deklarował w jednym z przedpremierowych wywiadów reżyser (Krzysztof Skonieczny), lustra dla widzów. Taka teza zakłada pewną empatię czy nawet czułość, których wygenerowanie postawili sobie za cel twórcy. Jednocześnie jednak trudno się pozbyć wrażenia dziwnej agresji, która pojawia się w płynącym ze sceny komunikacie. Agresji, która tłumi ewentualne szlachetne uczucia. Nie pozwala się nam zapomnieć, że jesteśmy w teatrze. Już otwierająca scena, w której na powierzchnię ziem