EN

7.04.2010 Wersja do druku

ESK: Dyrektor nie boi się Bydgoszczy

- Decyzja Bydgoszczy była gwałtowna i zapadła w ostatnim momencie. Mnie wydaje się przesadzona. Możliwe, że to sygnał dla Torunia, że powinniśmy wykazać większą aktywność - o starcie Bydgoszczy w walce o Europejską Stolicę Kultury mówi Roman Kołakowski, dyrektor programowy ESK Toruń 2016.

Grzegorz Giedrys: Decyzja Bydgoszczy o udziale w walce o tytuł ESK była wielkim zaskoczeniem. Toruń podpisał z sąsiadem porozumienie o współpracy, były zapewnienia i obietnice. To cios w plecy? Roman Kołakowski: Nie. Podchodzę do tego z wielkim spokojem. W rozmowie z prezydentami Bydgoszczy - Konstantym Dombrowiczem i Maciejem Grześkowiakiem - pojawiła się sugestia, że istnieją naciski różnych środowisk artystycznych i politycznych, by Bydgoszcz samodzielnie startowała w europejskim konkursie. Podkreślali, że ich miasto ma odpowiedni potencjał, osiągnięcia i aspiracje. I trudno nie odmówić im racji. Z czego więc wynika pański spokój? - Słuszność mojej strategii ubiegania się Torunia o europejskie miano w pewien sposób potwierdziła decyzja Bydgoszczy. Zaproponowałem współpracę między tymi ośrodkami jako cel, do którego należy zmierzać. Jest niepisany konflikt między Toruniem i Bydgoszczą w różnych sferach - są między nami różn

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

ESK: Dyrektor nie boi się Bydgoszczy

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza Toruń nr 81

Autor:

Grzegorz Giedrys

Data:

07.04.2010

Wątki tematyczne