Mówi Eryk: "Świat jest obłąkany, albo ja jestem obłąkany". Nie każdy wariat jest Hamletem. Nawet nie każdy, kto udaje wariata. U Szekspira są trzej naczelni aktorowie historii: król, oprawca i błazen. Z tej trójcy zawsze szalonym jest błazen i nigdy nie jest szalonym oprawca. "Nawet największy władca świata - pisał Montaigne o. Aleksandrze Macedońskim - usiąść może tylko na własnym zadku". Tym językiem przemawiają błazny u Szekspira. Bo trzeba być szalonym, żeby tak mówić do króla. Ale właśnie w tym szaleństwie, i tylko w tym szaleństwie, jest metoda. "Eryk XIV" Strindberga rzuca młotem i różnymi innymi ciężkimi przedmiotami ze swojego królewskiego balkonu. Jest chorobliwie zazdrosny, płacze i tupie nogami. Kocha dzieci i morduje arystokratów. Zdarza się. Strindberg pokazuje pajdę historii w tym znaczeniu, w jakim naturaliści mówili o pajdzie życia. Strindberga fascynowały krwawe jatki w szasnastowiecznej Szwecji
Tytuł oryginalny
Eryk albo obłęd
Źródło:
Materiał nadesłany
Przegląd Kulturalny Nr 23