"Kupiec wenecki" w reż. Tomasa Svobody w Teatrze Ludowym w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.
Gdyby książę Hamlet był mną, po obejrzeniu wyreżyserowanego przez Tomása Svobodę "Kupca weneckiego" Williama Szekspira rzekłby: Nie ma w niebie i na ziemi, Horatio, rzeczy dla snów waszych filozofów bardziej jednoznacznej niż świnia!... Bogiem a prawdą - dość trywialna to konstatacja. Dziecinna. Wieprz, knur, prosię, tucznik, warchlak, obojętne... O czym tu gadać jeszcze można? Niby co z metafizykami omawiać przy różowym ryju? Jakie niejasności dojrzeć w świni zdoła sokół? U Svobody dorodna, niebieskawym ortalionem otulona i na haku Janosika z tyłu sceny dyndająca półtusza wieprzowa ukazuje się czasem, zaś bliżej finału - dynda bez wytchnienia. Dynda, więc nie sposób nie pytać. Gdzie szukać światłocienia sensów mięsa okutanego gierkowskim okryciem przeciwdeszczowym? W golonce wskazującej niebo? Co jeszcze? Z boku toczącej się na scenie Teatru Ludowego akcji klecić epistemologię raciczki? Metafory losu ludzkiego szukać w spiralnym o